Skrót wywiadu, który został przeprowadzony na kanale Michaela Knowlesa. Oryginał, do którego link znajduje się na końcu artykułu, obejrzało prawie 1,4 mln widzów.
Michael Knowles: W mediach, szkołach i wypowiedziach polityków ciągle słyszymy o tym, jak ważne jest zachęcanie osób do zmiany płci, gdy tylko poczują taką potrzebę. Wydaje się, że nie ma znaczenia ich wiek, inne problemy w ich życiu, stan psychiczny etc.
Jeśli chłopiec mówi, że jest dziewczynką, albo dziewczynka twierdzi, że tak naprawdę jest chłopcem, to w świecie medycznym panuje obecnie przekonanie, że należy ich poddawać działaniu leków, a może nawet chirurgii czy zatrzymać dojrzewanie. W rezultacie niektóre osoby, którym takie zabiegi zostały narzucone, lub które poddały się im dobrowolnie, chcą teraz te decyzje odwrócić. Obserwujemy obecnie wyraźny wzrost tego trendu, choć w niektórych miejscach wprowadza się zakaz uniemożliwienia dzieciom przechodzenia przez te procedury.
Jedną z osób, która przeszła zmianę płci, a następnie zdecydowała się na powrót do pierwotnej płci, jest Helena Kerschner. Helena ma 23 lata i powróciła do bycia kobietą. Rozpoczęła proces zmiany płci niedługo po osiągnięciu pełnoletności po czym zdecydowała się na powrót.
Heleno, bardzo dziękuję, że zgodziłaś się pojawić w programie.
Helena Kerschner: Bardzo dziękuję za zaproszenie.
MK: Mam do Ciebie tysiące pytań, więc zacznijmy od początku. Kiedy zaczęłaś myśleć, że jesteś chłopcem? Czy zaraz po osiągnięciu pełnoletności, czy może już wcześniej? Czy naprawdę uważałaś, że jesteś chłopcem, czy może myślałaś o sobie jako o trans-chłopcu?
HK: To nie jest tak, że się obudziłam z myślą „Jestem chłopcem”. Jako dziecko nie byłam w żaden sposób nietypowa pod względem płci – lubiłam dziewczęce ubrania, nie miałam problemów z typowo dziewczęcymi zabawkami. To nigdy nie było dla mnie problemem.
Ale wszystko zmieniło się, gdy miałam około 15 lat. Przechodziłam wtedy trudny okres w moim życiu, nie miałam wielu przyjaciół, a niepewność co do własnego ciała naprawdę mnie dręczyła. To skłoniło mnie do spędzania dużo czasu w internecie. Przestałam utrzymywać realne kontakty z rówieśnikami, nie angażowałam się już tak bardzo w szkolne życie i zwróciłam się ku społecznościom internetowym, które pozwalały mi dzielić się zainteresowaniami z innymi dziewczynami. Dla mnie takim miejscem był Tumblr, gdzie ideologia gender jest bardzo widoczna, a swego rodzaju warunkiem uczestnictwa w tych społecznościach jest zgoda na tę ideologię.
Istnieje tam wiele społecznych zachęt do takich kroków jak zmiana zaimków z „ona” na „oni”, co jest bardzo małym krokiem i nie jest od razu równoznaczne z decyzją o zmianie płci czy tranzycji.
Tak to się zaczęło. Poczułam ten rodzaj społecznego nacisku i zaczęłam zmieniać moje zaimki. Zajęło mi to dwa, trzy lata, zanim doszłam do momentu, w którym stwierdziłam, że jestem chłopcem.
Była to sprzężenie zwrotne: otrzymywałam pozytywne reakcje od innych osób w internecie za każdym razem, gdy robiłam krok w kierunku zmiany płci. To doprowadziło mnie do tego, że sama wtedy doszłam do wniosku, że jestem chłopcem.
MK: To przerażające, ponieważ to, co opisujesz, dotyczyło ciebie, gdy miałaś 15 lat. Czułaś się społecznie niezręcznie, miałaś problemy z własnym ciałem. Myślę, że ten opis pasuje do prawie każdego piętnastolatka, a na pewno do prawie każdej piętnastoletniej dziewczyny. Miałaś więc do czynienia z całkowicie typowym dla nastolatek problemem.
Nie zostałaś zindoktrynowana w galerii handlowej czy w szkole, ale w internecie. To był portal, który przeglądałaś u siebie pokoju, na telefonie i aby zostać zaakceptowaną w tych społecznościach, musiałaś przyjąć tę ideologię, dobrze myślę?
HK: Tak. Ideologia gender jest wszechobecna, czego starsze pokolenie chyba nie do końca rozumie.
Popatrzmy na to z perspektywy piętnastoletniej dziewczyny, która pożarła się z przyjaciółkami, czuje się samotna, zagubiona. Wchodzi ona w internetową społeczność, która ją natychmiast akceptuje, która staje się dla niej wszystkim.
To nie jest coś, na czym spędzasz czas okazjonalnie, sprawdzając aktualności o ulubionym serialu czy celebrycie. To społeczność, która cię w pełni akceptuje, ale i ty zrobisz prawie wszystko, by się do niej dostosować. I niekoniecznie musi to być od razu decyzja w stylu: „Zmienię swoją płeć, żeby tam pasować”. W tych społecznościach są ludzie, którzy mówią, że jeśli nie lubisz swojego ciała – to jest to oznaka dysforii płciowej. Jeśli nie pasujesz do innych dziewczyn – to jest to oznaka dysforii płciowej. Jeśli nie podoba ci się brzmienie twojego głosu na nagraniu – to jest to oznaka dysforii płciowej… itd
MK: Momencik, jeśli nie lubisz brzmienia swojego głosu na nagraniu…??
HK: Właśnie tak.
MK: Nie chyba istnieje na świecie osoba, która lubiłaby brzmienie swojego głosu na nagraniu. To jest powszechne zjawisko!
HK: Dokładnie. Jako nastolatek nie zdajesz sobie sprawy, że to jest powszechne. Jest to jawne pranie mózgu, które zachęca cię do interpretacji wszystkiego w twoim życiu jako znaku dysforii płciowej.
MK: Czy dorastałaś z jakimś konkretnym światopoglądem? Czy byłaś wychowywana w duchu chrześcijaństwa, czy miałaś jakieś szczególne poglądy polityczne?
HK: Nie byłam wychowywana w duchu chrześcijaństwa. Moi rodzice mieli raczej konserwatywne poglądy i zawsze byli nieufni wobec szkół publicznych, więc zaczęłam od szkoły katolickiej, chociaż nie praktykowaliśmy tej religii. Jeśli chodzi o poglądy polityczne, to raczej próbowałam naśladować to, co mówili moi rodzice, ale oczywiście jako dziecko nie masz swoich poglądów, więc nie miałam żadnego ustalonego systemu wartości.
Kiedy więc mogłam dołączyć do tych internetowych społeczności bez nadzoru, bez sprawdzania tego, co robię na komputerze przez te wszystkie godziny, byłam bardzo podatna na przyswajanie przekazów i poglądów politycznych obecnych w internecie. Myślę, iż każdy nastolatek przechodzi przez okres, kiedy chce się odróżnić od rodziców. Chce powiedzieć, że mama i tata są staromodni, przestarzali, itd. To dość naturalne, ale światopogląd, który znajdziesz w internetowych społecznościach, przekształca to uczucie w coś na kształt radykalnego politycznego przekonania, które sprawia, że czujesz się kimś zauważonym i ważnym. To jeden z powodów, dla których przyjęłam przekonania na temat płci, rasy i seksualności, których moja rodzina nie podzielała.
MK: Byłaś więc w tym świecie przez dwa, trzy lata. W pewnym momencie stwierdziłaś: „Jestem chłopcem i zamierzam przejść na stronę chłopców”. Czy to było w pełni świadome? Jak to wyglądało? Co się działo w Twoim umyśle, że pomyślałaś, iż jesteś chłopcem?
HK: Długo by opowiadać. To coś, co jest bardzo mocno zakorzenione w fantazjach, w ciągłym byciu podłączonym do swego rodzaju alternatywnej rzeczywistości, która nie ma dużego oparcia w świecie fizycznym. To wiele rozmów z rówieśnikami, którzy są bardzo kreatywni, którzy wymyślają różny pomysły, wyobrażają sobie, jak będzie wyglądać ich przyszłość, i nie napotykają na żaden opór ze strony rówieśników. I to, moim zdaniem, bardzo łatwo wymyka się spod kontroli.
Dodatkowo, kiedy korzystasz z mediów społecznościowych i ciągle je przeglądasz, cały dzień otrzymujesz wiadomość za wiadomością, obraz za obrazem, pomysł za pomysłem. To wszystko wsiąka do twojego umysłu. Kiedy nie masz tych dobrych, stabilnych relacji z ludźmi poza internetem, bardzo łatwo jest stać się całkowicie bezkrytycznym wobec tego wirtualnego świata.
Zaczynasz formować przekonania, które normalnie nie wytrzymywałyby krytyki i łatwo by się rozpadły, gdybyś je wyraziła komuś krytycznemu wobec nich. Nosisz te przekonania ze sobą i podejmujesz na ich podstawie decyzje, ale w rzeczywistości te pomysły nie mają sensu, bo nie są zakorzenione w rzeczywistości.
U mnie było wtedy dużo rzeczy opartych na fantazjach, na obrazach uroczych chłopców, które widziałam cały czas, a także na tych wiadomościach, które mówiły: „Twoje życie będzie o wiele lepsze, jeśli przejdziesz zmianę płci, bo jesteś trans, a powód, dla którego nie pasujesz do innych dziewczyn, jest taki, że jesteś trans”. To rodzaj skomplikowanego gąszczu rzeczy nierzeczywistych, w który młodzi ludzie wpadają, gdy cały dzień przewijają media społecznościowe i nie napotykają na żaden opór.
MK: Ten technologiczny aspekt nie przyszedł mi wcześniej do głowy. Kiedy dzieci wychodzą na podwórko i bawią się w superbohaterów: ty jesteś Supermanem, a ty Batmanem, bawicie się, ale nigdy nie będziecie naprawdę latać, bo jesteście uwarunkowani światem fizycznym. Ale kiedy przewijasz internet, nie ma to praktycznie żadnego połączenia ze światem fizycznym.
Teraz mówi się o Metaverse. Facebook tworzy wirtualną rzeczywistość, w której ludzie będą żyć. Nie ma powodu, dla którego chłopiec nie mógłby być dziewczyną i dziewczyna nie mogłaby być chłopcem. Wchodzisz na Tumblr, spędzasz tam cały dzień.Jesteś zalewany wiadomościami i obrazami mówiącymi, że twoje życie będzie lepsze, jeśli będziesz chłopcem, przejdziesz tranzycję.
Jaka była wtedy reakcja twojej rodziny na decyzję o tranzycji? Mówiłaś, że nie miałaś przyjaciół poza internetem.
HK: Miałam małą grupę przyjaciół, ale wszyscy również korzystali z Tumblra, więc nasza przyjaźń była w dziwny była za pośrednictwem mediów społecznościowych. A moi rodzice… Cóż, powiedziałam mojej mamie o moim zamiarze przejścia tranzycji a ona, co zrozumiałe, nie przyjęła tego dobrze, ale nasze relacje były już wtedy trochę napięte. Czułam, że nasz kontakt nie był najlepszy.
Jej reakcja, która była naprawdę pełna gniewu, i sprawiło to, że utwierdziło mnie to w przekonaniu, że bycie trans to właściwa rzecz.
Około dwóch tygodni po moich 18. urodzinach, umówiłam wizytę w klinice Planned Parenthood, ponieważ wtedy nie było tak wielu klinik jak dziś. Musiałam więc pojechać do innego stanu, aby skorzystać z Planned Parenthood, ponieważ byli jednymi z niewielu oferujących model świadomej zgody, co jest naprawdę najłatwiejszym sposobem na uzyskanie hormonów.
MK: Więc poszłaś do Planned Parenthood i powiedziałaś, że identyfikujesz się jako chłopiec. Czy kazali ci porozmawiać z terapeutami przez kilka miesięcy lub lat, czy po prostu powiedzieli: Oto twoje zastrzyki, proszę pana, miłego dnia?
HK: Mniej więcej tak, ale to nawet nie były tabletki, tylko zastrzyki. Moja wizyta trwała około godziny. Pierwsze 20 minut to krótka wymiana zdań z pracownikiem socjalnym, którego spotkałam w Planned Parenthood.
W moim artykule na Substack napisałam tekst o całej mojej podróży. Pokazuję tam pytania, które zadał mi pracownik socjalny, i to na pewno nie była pogłębiona analiza psychologiczna.
Potem pracownik powiedział, że jestem idealnym kandydatem na testosteron – zaczynajmy. Poszłam więc do pielęgniarki, a pielęgniarka przedstawiła mi bardzo krótką listę ryzyk, które notabene były bardzo bagatelizowane. Były tam takie rzeczy jak możliwe problemy z nastrojem (co niezupelnie oddaje tego co się potem ze mną działo po hormonach). Tak czy inaczej, przejrzałam tę krótką listę efektów ubocznych, a potem zaczęliśmy rozmawiać o dawce.
Zazwyczaj, kiedy zaczynasz jakikolwiek dawkowanie, zaczynasz od niższej dawki, a potem, jeśli zdecydujesz, że potrzebujesz więcej, stopniowo ją zwiększasz. I to właśnie zaproponowała mi pielęgniarka, a ja, będąc słabo zorientowaną nastolatką, powiedziałam, że myślę, iż potrzebuję wyższej dawki, bo mam więcej estrogenu, bo mam szersze biodra. Pielęgniarka w ogóle tego nie podważyła, tylko zapytała: dobrze, a ile byś chciała?
MK: Pielęgniarka po prostu zgadza się na to, co mówi osiemnastoletnia dziewczyna zdezorientowana co do swojej płci, mówiąc: ile miligramów chcesz?
HK: Zapytałam: jaka jest najwyższa możliwa dawka? Powiedziała, że zazwyczaj podaje się 100 miligramów. Później sprawdziłam wytyczne uniwersytetów i placówek zdrowotnych – 100 miligramów to zazwyczaj maksymalna dawka.
I tak, jako osiemnastoletnia dziewczyna, zaczęłam od razu od 100 miligramów testosteronu w zastrzyku.
MK: Więc zaczęłaś przyjmować testosteron. Jak się wtedy czułaś?
HK: Na początku największymi zmianami były te, których można się było spodziewać, chociaż w tamtym czasie, będąc w moim stanie psychicznym, nie łączyłam faktów. Po prostu nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Pierwsze symptomy to większa drażliwość. Czułam niepokój, drobne rzeczy zaczęły mnie irytować. Rzeczy, które mówili inni ludzie, łatwo mnie denerwowały. Zauważyłam, że mój temperament był bardziej niekontrolowany, szybciej traciłam cierpliwość do ludzi. Nie chciałam być wśród ludzi, bo po prostu nie czułam się sobą. Czułam się bardzo zdezorientowana, więc zaczęłam się izolować.
Były też inne oczywiste skutki, jak np. zwiększony popęd seksualny, co dla mnie, jako młodej dziewczyny, która przed testosteronem miała raczej przeciętne doświadczenia z kobiecym popędem seksualnym, nagle wzrosło to do nieprzyzwoitych rozmiarów. Czułam, że tracę kontrolę i trochę mnie to przytłaczało. To nie było przyjemne doświadczenie.
Takie były początki, czego jak sądzę można się było do pewnego stopnia spodziewać.
Ale moje doświadczenia przybrały nieoczekiwany obrót, możliwe, że przez tak wysoką dawkę. Ta złość stawała się tak intensywna, miałam tak przytłaczające napady wściekłości, że ostatecznie zaczęłam krzywdzić samą siebie, traciłam kontrolę nad sobą. Czułam się jak potwór, co zdecydowanie było dla mnie najpoważniejszą konsekwencją hormonów. Zdarzało się raz lub dwa razy w tygodniu, czasami rzadziej, przez kilka miesięcy. Ostatecznie pogorszyło mi się tak bardzo, że musiałam być hospitalizowana.
MK: Robienie sobie krzywdy była próbą poradzenia sobie z tym wszystkim? Czy to było świadome?
HK: To bardzo trudne do opisania doświadczenie. Przed przyjmowaniem testosteronu, kiedy czułam naprawdę silne emocje, to po prostu płakałam. Natomiast będąc na testosteronie, straciłam zdolność łatwego płaczu, więc odczuwałam intensywne emocje, które nie miały ujścia.
Byłam zła i sfrustrowana. I ta złość była tak przytłaczająca, że pojawiła się potrzeba jej zewnętrznego wyrażenia. Wolałam wyładować to na sobie, aby się uspokoić i znaleźć ujście dla tej złości, bo nie wiedziałam, jak inaczej sobie z tym poradzić. Byłam całkowicie przytłoczona.
MK: Nie musisz odpowiadać, jeśli czujesz, że za bardzo wchodzę w Twoją prywatność, ale czy podczas zmiany płci odczuwałaś także zmianę swoich pragnień seksualnych? Mówiłaś, że miałaś bardzo silny popęd seksualny. Czy twoje zainteresowania skierowane były w stronę chłopców czy dziewcząt?
HK: Zawsze głównie pociągali mnie chłopcy. Jedną z rzeczy, która była tak przytłaczająca w związku z zwiększonym popędem seksualnym, był fakt, że dużo łatwiej zaczęły mnie pobudzać obrazy. Zdarzało mi się zobaczyć zdjęcie kobiety w prowokacyjnym ubraniu i mój mózg niemal automatycznie interpretował to jako coś bardzo seksualnego. Nie szukałam jednak związków z kobietami. Od kiedy przestałam brać testosteron, wszystko zniknęło. Teraz pociągają mnie tylko mężczyźni.
MK: Ile czasu to trwało, zanim pomyślałaś: Może jednak nie jestem chłopcem?
HK: Trwało to kilka miesięcy. W moim tekście opisuję, jak dwukrotnie trafiłam do szpitala. Tak na marginesie, ani razu podczas moich hospitalizacji ani w trakcie leczenia psychiatrycznego, które otrzymywałam z powodu tych silnych objawów, testosteron nigdy nie był przedmiotem dyskusji. Wpisywałam w ankietach, że jestem biologiczną kobietą, przyjmującą 100 miligramów testosteronu tygodniowo, ale żaden z psychiatrów, pielęgniarek, ani lekarzy nigdy nie wskazał, że testosteron może być przyczyną moich problemów. Byłam diagnozowana w kierunku różnych zaburzeń, przepisywano mi różne leki, a potem po prostu mnie wypuszczano do domu.
Zmiana zaczęła się, gdy zaczął we mnie narastać lęk przed igłą i zaczęłam opuszczać kolejne dawki. Kiedy zaczęłam rzadziej przyjmować testosteron, moje objawy zaczęły ustępować. To był jeden z momentów, które dały mi do myślenia, że może nie jestem psychicznie chora, że może to przez testosteron. Zaczęłam więc ograniczać jego przyjmowanie.
W tym czasie dużo rozmyślałam, że to nie pokrywa się wyobrażeniami, którą miałam będąc nastolatką. Obiecywano mi, że ta terapia uratuje moje życie, że poczuję się autentycznie, że to pomoże mi odnaleźć moje prawdziwe ja, że będę szczęśliwa, wiesz – te wszystkie standardowe opowieści: transowa radość, język pełen pozytywów, ale u mnie tak wcale nie było. Zaczęłam więc porównywać moją rzeczywistość z oczekiwaniami, jakie miałam przed tranzycją. Ostatecznie doszłam do wniosku, że to był błąd. Dość szybko zrozumiałam, że byłam po prostu bardzo zdezorientowana. Cała ta transowa tożsamość nie była u mnie prawdziwa.
MK: Trudno mi jest przejść do porządku dziennego nad tymi zaniedbaniami medycznymi. Pacjentka taka jak ty przychodzi do lekarza, a lekarz mówi: dobra, ta młoda dziewczyna przyjmuje szaloną ilość testosteronu, wstrzykując go sobie każdego dnia, ale może ograniczmy jej Coca-Colę, to poczuje się lepiej, albo może nafaszerujmy ją większą ilością leków, to na pewno pomoże. Przecież nie mogło to mieć nic wspólnego z tą całkowicie nienaturalną, eksperymentalną procedurą medyczną, którą stosujemy dopiero od jakichś '5 minut’ historii.
To jest tak niewiarygodnie nieodpowiedzialne, że gdybyś mi tego teraz nie mówiła prosto w twarz, nie uwierzyłbym.
HK: Wiem, bo i dla mnie jest to trudne do uwierzenia. Jednak nie tylko jeden lekarz tak zrobił. Spotykałam wielu lekarzy, pielęgniarki, terapeutów – żaden z nich nigdy nie poruszył kwestii testosteronu ani nie zakwestionował mojej transpłciowości.
MK: Prawdopodobnie bali się, że stracą licencję, gdyby kiedykolwiek wspomnieli o tym, to takie politycznie niepoprawne.
Więc ty sama, bez pomocy ze strony lekarzy, zdałaś sobie sprawę, że gdy wstrzykujesz sobie coraz mniej testosteronu, objawy ustępują. Ile miałaś wtedy lat?
HK: W tamtym momencie miałam około 19 – 19 i pół.
MK: Więc dochodzisz do wniosku, że musisz to zatrzymać, bo wyobrażenia nie pokrywają się z rzeczywistością, że musisz wrócić do bycia dziewczyną. Było to na krótko przed twoimi 20. urodzinami.
HK: Tak, około sześć miesięcy przed moimi 20. urodzinami. Wtedy nastąpił ten moment przełomowy. Coś w stylu: Boże, to jest jakieś szaleństwo, to jest naprawdę chore.
Kiedy teraz o tym myślę, to to było coś jakbym była pod wpływem jakiegoś zamroczenia, a potem obudziła się we mnie ta uśpiona, racjonalna część mnie samej i powiedziała: Boże, to jest całkowite szaleństwo. Dlaczego próbuję być chłopcem?
MK: Czyli w tym momencie po prostu porzuciłaś testosteron. Czy poszłaś do lekarza, aby zmienić diagnozę? Co się działo potem?
HK: Tak, po prostu przestałam przyjmować testosteron. Wyrzuciłam go całkowicie. Miałam go dość, chciałam, aby zniknął z mojego pola widzenia, z mojej przestrzeni życiowej. Poszłam do kliniki, do której wcześniej chodziłam, i powiedziałam im, że przestałam brać testosteron. Nie zapytali dlaczego. Czułam się zbyt zawstydzona i zakłopotana, by im powiedzieć o wszystkim, ponieważ wtedy myślałam, że jestem jedyną osobą na świecie, która kiedykolwiek żałowała tranzycji. Do głowy by mie nie przyszło, że może być inaczej. Wcześniej myślałam: Bycie trans jest super, życie będzie wspaniałe. Nie powiedziałam nic lekarzom, bo się działo w Chicago, gdzie wszędzie wisiały hasła „Black Lives Matter” i „prawa osób trans to prawa człowieka” etc, gdzie praktycznie wszyscy klinicyści też byli osobami trans. Bardzo bałam się powiedzieć im o moich żalach, bo wiedziałam, jak społeczność trans traktuje te kwestie.
MK: Czy chodzi tylko o zaprzeczanie, że ludzie żałują tranzycji, czy jest tam też wrogość?
HK: To, i to. Jest zaprzeczanie, że taki żal w ogóle ma miejsce. Pojawiają się statystyki wyssane z palca typu: „jedynie 0,0001% osób żałuje tranzycji”, co oczywiście nie jest prawdą!
Jest zaprzeczanie, a potem jest wrogość. Mówią: „jesteś po prostu głupia. Wszyscy inni chcą być trans, a ty jesteś po prostu idiotką”. Gdy przychodzisz do nich jako 15, 16-latka i pytasz: „Czy moje objawy oznaczają, że jestem trans?”, odpowiadają: „Tak jest! Jesteś trans, musisz zmienić swoje zaimki, musisz zdobyć binder. Musisz to zrobić i tamto. Kupię ci bindera!”, a jak już żałujesz, mówią ci: „Jesteś idiotką”.
MK: Wybacz mi pytanie, ale co to jest binder?
HK: To coś do uciskania klatki piersiowej. Kiedy byłam na Tumblr, jakaś starsza osoba dorosła z Tumblra kupiła mi taki uciskacz, kiedy miałam około 15 czy 16 lat.
MK: Czy borykasz się z długoterminowymi efektami terapii hormonalnej?
HK: Miałam naprawdę dużo szczęścia, że nie mam żadnych długoterminowych skutków zdrowotnych, bo nie wszyscy mieli tyle samo. Wiele osób, nawet po tylko dwóch latach na testosteronie, wciąż zmaga się z trwałymi skutkami.
Dla mnie najtrudniejszym aspektem była kwestia psychiki, poczucie, że naprawdę zostałam zindoktrynowana i poprowadzona po złej ścieżce przez ludzi, których nie znałam, którzy mnie nie znali i zachęcali mnie do podejmowania tych decyzji, mówiąc, że życie po tranzycji będzie niesamowite. To było naprawdę trudne do przezwyciężenia.
Poza samą tranzycją, podjęłam wiele decyzji, podążając za fantazjami, które naprawdę nie były dobre dla mojego życia. To było jak wydobywanie się z dołka, który sama sobie wykopałam w młodym wieku. Ale teraz, na szczęście, po kilku latach, naprawdę czuję się o wiele lepiej i skupiam się na dzieleniu się moją historią, aby ludzie mogli lepiej zrozumieć, co się dzieje, ponieważ wielu ludzi naprawdę nie jest świadomych wielu z tych rzeczy, o których dzisiaj rozmawiamy.
MK: Jeśli możesz się z nami podzielić, jakie jeszcze decyzje podjęłaś?
HK: Istnieje pewna typowa dynamika w społeczności trans, według której jeśli twoi rodzice nie zgadzają się całkowicie z twoją transseksualnością i tranzycją, to są źli i okropni, i musisz ich wyciąć ze swojego życia. I faktycznie przez pewien czas całkowicie przestałam rozmawiać z moją rodziną. Myślę, że w ten sposób bardzo zraniłam mojego brata. Mam młodszego brata i myślę, że w niektórych momentach naprawdę potrzebował swojej siostry. A mnie tam po prostu nie było, bo goniłam za nierealnym marzeniem.
Kiedy byłam oderwana od rodziny, moja babcia zachorowała na Alzheimera i kiedy udało mi się ponownie nawiązać z nimi kontakt, ona była już praktycznie nieobecna. To jedna z najtrudniejszych rzeczy, z którymi musiałam się uporać. Będąc w tym zamroczeniu, goniąc za fałszywą tożsamością i ideologicznym przekonaniem, zrezygnowałam z jednej z naprawdę ważnych relacji w moim życiu. To było naprawdę ciężkie…
MK: To przypomina cechy sekty: odciąć się od rodziny i podążać za tym radykalną ideologią, za fantazjami. Obecnie mówi się o tych tematach nie tylko w kontekście 18-latków, ale już 8-latków, 5-latków!
Na Florydzie toczy się wielka walka o prawo, które mówi, że nie można rozmawiać o transseksualizmie w przedszkolach, Biały Dom (administracja Joe Bidena, przyp. red) odpowiada na to: „To okropne i obraźliwe”, oraz oczywiście dodaje: „musimy rozmawiać o transseksualizmie z małymi dziećmi”.
Jaką radę masz dla rodziców, którzy mogą się teraz borykać z tym problemem ze swoimi dziećmi lub będą się borykać w niedalekiej przyszłości?
HK: Jeśli chodzi o rodziców, którzy jeszcze nie mają tego problemu, myślę, że ważne jest, aby zdawać sobie sprawę z tego, że media społecznościowe są bardzo niebezpieczne, ponieważ dzieci nie mają jeszcze takiej zdolności racjonalnego myślenia jak dorośli. Nawet wielu dorosłych nie jest w stanie się w pełni kontrolować i myśleć krytycznie w trakcie korzystania z platform społecznościowych.
Gdy dziecko chce iść nocować do koleżanki, rodzice pytają: kim to jest ta koleżanka, jak się poznaliście, kto jest jej mamą, gdzie mieszkają, jaki jest jej numer telefonu? Być może nawet chcą oni poznać jej rodziców i wyjść z nimi na kawę, aby ich lepiej poznać.
Kiedy dziecko siedzi na telefonie przez 6 godzin bez przerwy, to nie macie pojęcia, gdzie jest i z kim rozmawia. Wielu rodziców myśli, że rozwiązaniem jest po prostu zakazanie wszystkich mediów społecznościowych. Jest to oczywiście podyktowane dobrymi intencjami, ale pamiętajmy, że dzieci są lepsze w korzystaniu z mediów społecznościowych niż wy, i na pewno znajdą sposób, aby to obejść.
W prawdziwym świecie, chcąc chronić swoje dzieci, nie zabranialibyście im przecież rozmawiać z ze wszystkimi, ale rozmawialibyście z nimi o ich przyjaciołach, pytalibyście, co robią i o czym myślą, z kim się przyjaźnią.
Powinniście podejść do mediów społecznościowych w podobny sposób: poznawajcie je, zwłaszcza jeśli dzieci są jeszcze młode. Po prostu dowiedzcie się, co dzieci robią, czym się interesują. Dowiedzcie się, jak spędzają czas. Zachęcam rodziców do skupienia się na tej komunikacji i prawdziwego zrozumienia, co ich dzieci robią na swoich urządzeniach.
Jeśli chodzi o rodziców, którzy są już w sytuacji, gdy ich dziecko identyfikuje się już jako osoba trans, a w głębi serca czujesz, że to nie jest właściwa droga, poleciłabym zapoznanie się z organizacją, której jestem członkiem, a która nazywa się Genspect. Jest to wspierająca rodziców organizacja, składająca się różnych grup, gdzie rodzice mogą rozmawiać i otrzymywać porady na temat tego, jak najlepiej radzić sobie z tego rodzaju problemem, oraz gdzie można uzyskać wiele informacji.
MK: Niesamowita historia, Heleno. Powiedz nam jeszcze gdzie jeszcze ludzie mogą cię znaleźć w sieci?
HK: Jestem na Twitterze i Substacku, pod nazwą nazwą: @lacroicsz
MK: Zachęcam wszystkich, aby tam zajrzeli. Bardzo dziękuję za przybycie.
HK: Bardzo dziękuję.
Cały wywiad w języku angielskim znajduje się tutaj: